Nie mam czasu na nie wszystkie odpowiadać, więc z góry przepraszam. :>
2. Dla mojej Eller <3 Jest tutaj Elva, Arya, to już tylko jej brakuje. Ala, postaraj się, ona musi czytać Persiaka xD
LUCY
Zachowała się chamsko, wiedziała o tym. Nie powinna tak po prostu wybiec z Bunkra 9. nie powiedziawszy nawet miłego słowa, tylko klnąc pod nosem. Ale co mogła poradzić - wkurzyła się na Nico. No bo co mogła innego zrobić? Najpierw przychodzi w interesie, a chwilę później irytuje się o byle co. Idiota. Normalnie Lucy nazwałaby taką osobę rozpieszczonym bachorem, jednak Nico miał to coś... krył w sobie urazę, był pokrzywdzony przez los. A z pewnością nikt go nie rozpieszczał. Lucy pomyślała, że trzeba mu pomóc.
Dziewczyna skierowała swoje kroki w kierunku Szóstki. Powinna się przywitać i zaznajomić z rodzeństwem, w końcu spędzi w Obozie Herosów kilka ładnych lat. Postanowiła przynajmniej przez pewien czas nie zawracać sobie głowy Leo Valdezem i Nico di Angelo.
Wyszła z lasu i ujrzała najbardziej budujący widok - dziesiątki herosów wspinało się na plującą lawą, walczyło na mecze, pływało w jeziorze i oddawało się innym obozowym zajęciom. Lucy uśmiechnęła się. Poczuła więź łączącą ją z tymi dzieciakami, wieź, która jakby kazała jej się nimi opiekować. Dziewczyna skarciła siebie w myślach, bo było to z lekka dziwne.
Wtem poczuła, jak coś owija się w okół jej nogi. Spojrzała na swoją kostkę i ujrzała pnące się w górę winorośle. Spróbowała przerwać pnącza rękoma. Z początku nie chciały ustąpić, aż niespodziewanie nad dłońmi Lucy utworzyła się srebrna poświata, która zamieniła winorośl w pył. Zszokowana dziewczyna wytrzeszczyła oczy. Nie potrafiła zrozumieć, co przed chwilą stało się z jej dłońmi. W pewnym momencie poczuła, że ktoś się jej przygląda. Podniosła wzrok i ujrzała czerwonego na twarzy mężczyznę ubranego w ohydną koszulę hawajską w tygrysie pasy, szorty koloru khaki, które uwydatniały jego nadwagę oraz rozwalające się sandały. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie i ciekawość.
- Kolejny heros - mruknął, a po chwili namysłu dodał. - Zwracaj się do mnie Pan D.
Pan D. Lucy słyszała to już wcześniej, nie tylko z ust Sama... W jej głowie pojawiło się mgliste wspomnienie - grupka dzieciaków w pomarańczowych koszulkach, które stały na środku placu otoczonego monumentalnymi greckimi willami i misternie wykonanymi posągami i krzyczały rozradowane "Panie D.!". A Lucy zbliżała się do nich uśmiechnięta, ściskając swoją malutką rączką dłoń boga. Nie zwracała się do niego jak inne dzieciaki, mówiła mu po imieniu.
Otrząsnęła się. "To było bynajmniej dziwne" - pomyślała.
- Dionizosie, miło mi cię widzieć - uśmiechnęła się. W oczach boga pojawiła się iskierka...szczęścia?, która znikła tak nagle, jak się pojawiła. Twarz Pana D. znów przybrała typowy dla niego wyraz.
- To się jeszcze zobaczy - mruknął.
- Rozmawiałeś z Annabeth? - Lucy odruchowo zwróciła się do niego na "ty".
- Nie.
- Bo?
- Bo nie.
- Chyba się nie dogadamy - westchnęła Lucy. - Mógłbyś mi chociaż wytłumaczyć, dlaczego zaatakowały mnie winorośle?
- Mogłabyś mi wytłumaczyć, jak udało ci się je zerwać? - Pan D. odpowiedział pytaniem na pytanie.
Lucy obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę Domku numer 6. Nie usłyszała już jednak, jak Dionizos przeklina pod nosem swojego ojca, który kazał mu udawać niemiłego i nieznajomego...
Dziewczyna zaczęła powoli robić listę "Osoby, którymi na razie mam się nie przejmować" - znaleźli się na niej Pan D. i Nico di Angelo. Stworzyła też drugą listę "O Boże, strasznie mi się podobasz, ale nic ci nie powiem, bo jesteś za bardzo zajebisty". Jedyna pozycja - Leo Valdez. Lucy westchnęła. Dlaczego to wszystko musi być takie dziwne? - pomyślała.
Gdy szła, zauważyła, że obozowicze dziwnie się na nią patrzą. Pomyślała, że to pewnie z powodu opłakanego wyglądu. Chociaż ostatni raz myła się ledwie wczoraj, pewnie zalatywało od niej na kilometr potem, ziemią i krwią cyklopów. Trzeba przyznać, że leśnie strumyki nie należą do najlepszych miejsc na kąpiel. No trudno - pomyślała dziewczyna - Mam ważniejsze rzeczy na głowie niż kąpiel.
W zamyśleniu wpadła na o wiele wyższą od siebie, napakowaną dziewczynę o krótko przystrzyżonych włosach i złowieszczym spojrzeniu. Wręcz biło od niej agresją, dumą oraz pewnością siebie. Przypominała Lucy jedną z tych zbuntowanych i groźnych dziewiętnastolatek, które znęcają się nad słabszymi, a potem zabierają im kasę. Będę chojraczyć - postanowiła w myślach dziewczyna.
- Z DROGI MALUCHU! ŁAZIĆ NIE UMIESZ, CZY CO?! WIESZ W OGÓLE, KIM JA JESTEM?! - wydarła się napakowana dziewiętnastolatka, plując przy tym śliną.
Lucy nieśpiesznie, wręcz z ignorancją otarła twarz i demonstracyjnie strzepnęła ciecz z dłoni.
- Wiem kim jesteś - odparła spokojnie; starała się brzmieć pewnie i odnosić się lekceważąco w stosunku do swojej rozmówczyni. - Osobą, która stanęła mi drodze.
- JA STANĘŁAM CI NA DRODZE?! JA?! JESTEM CLARISSE LA RUE! WSZYSCY SĄ TUTAJ MI PODPORZĄDKOWANI! - wydarła się.
- Czyżby? - Lucy lekceważąco wpatrywała się w swoje paznokcie - Wydawało mi się, że dyrektorem jest Dionizos, a pomaga mu Chejron.
- Słuchaj mała szmato! - wysyczała Clarisse - Jestem córką Aresa i takie kruszynki jak ty nie dorastają mi nawet do pięt - z każdym słowem co raz bardziej zbliżała swoją twarz do twarzy Lucy.
- Małe jest piękne - córka Ateny wzruszyła ramionami, obróciła się na pięcie i zaczęła nieśpiesznie iść. Uznała, że lepiej nie doprowadzać Clarisse do szewskiej pasji. Wiedziała, że inni obozowicze przyglądają im się z ukrycia ciekawi rozowju sytuacji. Lucy słyszała nawet brzdęk przekazywanych z rąk do rąk monet. "Robią zakłady" - pomyślała.
- Nie tak szybko pannisiu - warknęła córka boga wojny.
- Co? - rzuciła Lucy nawet się nie odwracając.
- Pojedynek. Ja przeciw tobie. Wszystkie chwyty dozowolone. Zobaczymy, czy dalej będziesz taka pewna siebie, gdy rozgniotę cię na kwaśne jabłko.
Dziewczyna przystanęła i powoli obróciła się w kierunku Clarisse. Szybko przeanalizowała sytuację. Gdyby odmówiła, stałaby się pośmiewiskiem. Zawiodłaby Atenę i tych herosów, którzy w tamtej chwili przyglądały się im. Była dla nich wzorem, przeciwstawiła się tyrance. Gdyby się wystraszyła, mogłaby równie dobrze wynieść się z Obozu Herosów i wrócić do domu. Zostawić tu Leo i innych herosów, którzy potrzebowali jej wsparcia.
Olała zmęczenie i brak umiejętności walki. Mogła mieć nadzieję, że znów pojawi się ten bitewny szał.
- Przyjmuję wyzwanie.
ANNIE
Annabeth spiorunowała ją wzrokiem. Annie miała ochotę zapaść się pod ziemię, zaszyć się w lesie w otoczeniu natury i uciec od tego spojrzenia. Zadawała sobie w myślach pytanie, dlaczego. Dlaczego to właśnie ona musiała powiedzieć Annabeth o zniknięciu Chejrona? Gdyby była na dworze, to pewnie wszystkie kwiaty w promieniu 10 metrów powiędłyby z powodu jej obecnego nastroju.
- P-przeppraszzam - wyjąkała tłumiąc łzy.
Annie nie wiedziała, dlaczego czuła się winna. Może dlatego, że to zazwyczaj bezpodstawine na nią ją zwalano.
Annabeth przykucnęła obok niej. Z początku córka Demeter myślała, że zaraz oberwie i zostanie nazwana największą nieudacznicą świata. Czyli będzie tak, jak zwykle postępują inni.
Jednak niespodziewanie Annabeth objęła ją ramieniem i przyciągnęła do siebie.
- Annie - zaczęła miękkim, kojącym głosem. - To nie jest twoja wina. Nie przepraszaj - wyciągnęła z kieszeni husteczkę i podała ją dziewczynce. - Opowiedz mi tylko, jak do tego doszło. Proszę.
Annie zawahała się. Spojrzała na swoją niezwykłą roślinkę i pomyślała, że musi wreszcie się wykazać, spełnić oczekiwania Demeter. Udowodnić, że jest coś warta i że nie jest tylko zakompleksioną ofiarą przemocy domowej. Pójdzie na misję, uratuje Chejrona...
Łatwo pomyśleć, trudniej zrobić. Dziewczynka nie potrafiła wymówić tych słów. W głębi duszy czuła nikły płomień pewności siebie, jednak nieśmiałość zaczęła go skutecznie gasić. Jakby mały kwiatuszek, który nie może przebić się spośród cierni do Słońca. Wtedy Annie spojrzała na Annabeth - jej osobistą idolkę, wzór odwagi, poświęcenia i waleczności. Chciała być taka jak ona.
"Mały krok - powiedz o tym" - pomyślała w celu motywacji. Przetarła oczy chusteczką i zaczęła mówić:
- Jak dobrze wiesz, Chejron wyjechał niecały tydzień temu na Zlot Centaurów... - przerwała, ale Annabeth skinęła głową, aby kontynuowała. - ...ale dwa dni temu drzewa mi powiedziały, że naszego dyrektor się na nim nie pojawił - to była jedna z niezwykłych zdolności Annie - potrafiła rozmawiać z roślinami - Usłyszały rozmowy ptaków i podzieliły się ze mną tą informacją, a ja powiedziałam o tym Panu D. Nasz dyrektor zarządził, aby każdy wymyślił jakiś sposób na jego odnalezienie - tak właściwie to tylko napomniał o tym podczas ogniska, gdy wszyscy byli zajęci pałaszowaniem kiełbasek, ale Annie nie chciała mówić źle o bogu wina. Byłoby to niegrzeczne - Ja stworzyłam tę niezwykłą roślinkę, ale chyba nie powinnam się rozpowiadać na jej temat... Bynajmniej, nawet bogowie Olimpu nie są w stanie go znaleźć. To zadanie dla herosów - zawahała się i dodała cicho - Ja... Chciałabym wziąć udziać w tej misji.
Annabeth wstała powoli i podeszła do okna. Przez kilka minut wpatrywała się w milczeniu w morze, aż w końcu wyszeptała:
- Jak wtedy z Herą... - po czym dodała już głośniej - Dlaczego mi nie powiedzieliście?
- P-pan D. nie chciał psuć wam zabawy... - Annie wiedziała, że była to kiepska wymówka dyrektora Obozu Herosów, ale co mogła poradzić. Była tylko prostym obozowiczem.
- Niech go Tartar pochłonie! - krzyknęła zdenerwowana córka Ateny i opadła na krzesło. Zacisnęła pięści i przez chwilę uspakajała oddech. Gdy się uspokoiła, powiedziała - Annie Pitvicki, jesteś bardzo dzielna. Zrobiłaś co w twojej mocy, aby odnaleźć Chejrona. Wstawię się za tobą, abyś mogła wziąć udział w tej misji.
Dziewczynka uśmiechnęła się nieśmiało, ale w głębi duszy czuła, że popełniła błąd. "Ja na misji? Co mi głupiego strzeliło do głowy?!" - myślała. Owszem, chciała tego, ale były to tylko marzenia. Teraz nie mogła już odmówić, bo na kogo by wyszła w oczach Annabeth? Wychrypiała więc:
- D-dziękuję.
Córka Ateny przyglądała jej się bacznie przez chwilę, jakby wyczuła, że dziewczynka coś ukrywa. Po chwili wstała i gestem zachęciła Annie, by zrobiła to samo.
- Chodź, zapoznam cię z moją nową siostrą.
Córka Demeter wyjrzała za okno:
- Z tą, która zaraz będzie walczyła z C-Clari-sse?
- CO?! - Annabeth spojrzała we wskazanym kierunku. Jakieś 200 metrów od Wielkiego Domu obozowicze ustawili się w półkolu wokół dwóch postaci. Nawet z tej odległości rozpoznała Lucy i Clarisse - Tak, z nią... Jest albo głupia albo ma jakiś sprytny plan. A może... Nie... No nie ważne, chodźmy przemówić jej do rozsądku.
Super!
OdpowiedzUsuńPonawiam prośbę :
PISZ TO SZYBCIEJ bo nie moge sie doczekać ^.^ ^.^ ^.^ ^.^ ^.^
Pozdrawiam i życzę weny :*
~Heroska
SUUUUPERRR !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Proszę pisz szybciej !!!!!!!!!!!!! Naprawdę masz talent..... Bardzo lubię twoje opowiadania ♥♥♥♥ - Ala
OdpowiedzUsuńAla, zdrajczynio :P Czemu nei komentujesz mojego bloga? xD ~Eller, która dziekuje za dedykt, którego nei przeczyta, zanim nei przeczyat serii
UsuńSuper, super, super, super!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Błagam, pisz to szybciej, bo nie mogę się doczekać!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Twoje opowiadanie jest wspaniałe!!!!!!!!!!!!!!!!! Kocham <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńHeeeeej C:
OdpowiedzUsuńWiem, że ostatnio Cię zaniedbałam, za co bardzo, ale to bardzo przepraszam :(
Ale jestem! :D
Po pierwsze muszę od razu powiedzieć, że się pogubiłam XD Zawsze byłam przyzwyczajona, że "Annie" to takie wścibskie i wredne przezwisko Annabeth, którego nie lubi, dlatego na początku miałam rozkminę o co kaman XDD Ale to ogarnęłam, więc spoko.
A poza tym.... To leżę i nie wstaję XDD LOL TO BYŁO ŚMIESZNE XDD Ta lista na początku XDD No a potem wejście smoka Clarisse i BA DUM TSS - będzie pojedynek! Już nie mogę się doczekać prawdopodobnego zwycięstwa Lucy :P Chociaż w sumie fajnie by było, gdyby przegrała. Głupio, gdy ciągle wygrywa ktoś inny niż córka Aresa XDDD Nieważne, to tylko moje rozkminy. Poza tym masa śmiechu i w ogóle sis to masz talent <3
Buziaki,
Merr
percyiannabeth.blogspot,com
O bożebożeboże!!!!!!!!!!!!!!!! Normalnie drugi Riordan (tylko w żeńskim wydaniu oczywiście XD) Kocham tego bloga <3 <3 <3 <3 I błagam, pisz szybciej bo nie wytrzymam ;P
OdpowiedzUsuńPS. Rozdział super, ta lista genialna, a walki z Clarisse to już się nie mogę doczekać :D
Tak więc jeszcze raz: pisz!!!!!!!!!!!
Rozkminiam dlaczego wcześniej tego nie skomentowałam... No, to nie istotne. Jestem teraz ( nie mogę spać).
OdpowiedzUsuńWow, pojedynek? Kibicuję Clarisse, bo ta Lucy mi zalatuje Mery Sue (obym się myliła). Ann wstawiła się za Annie (ale to głupio brzmi ;p), serio - fajnie.
A ja nie piszę składnie, bo jaram się jutrem ;D
Wnioskuję jedno: nie lubię Lucy. Super bimber wypasiona główna bohaterka, przykuwająca spojrzenia, że normalnie ja nie mogę, umie i potrafi wszystko, raz jest zagubionym koźlęciem, a raz impertynencką kopią Dionizosa. Z resztą dziwnie był mój tata dla niej pobłażliwy... Powinna już być delfinem xD Popieram wypowiedź Aryi- Mary Su do potęgi n.
OdpowiedzUsuńPrzesadziłaś z Clarisse. Silna i porywcza to co innego niż napakowany zaśliniony tępak. ;-;
Ale ta lista... Bije wszystko xD
Niestey, mistrzem nie jestem (poziom mam raczej mierny, poziom wtajemniczenia - początkujący) i nie potrafię odpowiednio przedstawić posatci ;-; Lucy miała być inna, niz ją odbieracie, ale niestety wygląda na MS ;-; Kurde ;-; Postaram sie to ponaprawiac w kolejnych rozdzałach ;
UsuńNo ja myślę xD *szkolenie Firnen, level 3*
Usuń